|
aaa4 |
Wysłany: Wto 12:07, 28 Lis 2017 Temat postu: as |
|
ch to, ze "cesarz" supersamow jest po prostu Koreanczykiem. Zawsze zdawali sobie sprawe z nedzy wlasnego zycia. Czuli sie dotad najbiedniejszym szczepem w tym lesie, zyjacym w ciaglym strachu. Jednak przypomnieli sobie slodkie poczucie wyzszosci w stosunku do Koreanczykow przed i w czasie wojny. Przewrocilo im sie w glowie, gdy odkryli na nowo, ze byl lud -chodzi tu o Koreanczykow - w jeszcze gorszym polozeniu, i zaczeli uwazac sie za mocarzy. To sa muchy, ktore musza po prostu zorganizowac sie w tlum, zeby moc przeciwstawic sie "cesarzowi" przez dluzszy okres! To sa naprawde male paskudne muchy, ale w ogromnej masie nabieraja wlasnej, specyficznej mocy.
-Ale czy myslisz, ze te twoje muchy z doliny i "prowincji" nigdy nie spostrzega, ze nimi gardzisz? Sila uderzenia much wyrwie sie spod twojej kontroli i skieruje przeciw tobie. I wtedy dopiero wypelnia sie wszystkie etapy twojego "buntu", nie sadzisz, ze mam racje?
-To jest bledna perspektywa pesymisty, ktory patrzy na doline z wyzyn spichrza, Mitsu - oswiadczyl Takashi, ktory stopniowo odzyskiwal swobode. - Bo w ciagu tych trzech dni zmienia sie swiadomosc "buntu" ze zwyczajnej, muszej, w swiadomosc nieco lepsza: grupy wybranych much. Te wybrane muchy to wlasciciele lasow w gorach. Oni zwykle wierzyli, ze nawet jesli zycie w dolinie znajdzie sie w slepym zaulku, a wszyscy mieszkancy niecki uciekna lub wymra, im wystarczy po prostu czekac, az drzewa beda dostatecznie duze, zeby rozpoczac wyrab; lecz dopiero w tym "buncie" zobaczyli, jak grozne moze byc rozpaczliwe dzialanie much. Jest to dla nich jak gdyby praktyczna lekcja historii chlopskiego buntu z 1860 roku. Co wiecej, kiedy konkretnie - choc faktycznie ta konkretnosc byla falszem - w kazdym razie kiedy zrozumieli, ze duch "cesarza" supersamow jest zwyklym godnym pozalowania Koreanczykiem, nagle wszyscy stali sie patriotami. W rzeczy samej przejawili taka sama reakcje psychologiczna jak ich niewiele warci dziadowie, ktorzy za kapital uzyskany z wyrebu lasu weszli do rady prefekturalnej i nie majac w rzeczywistosci zadnego programu politycznego, grali role zatwardzialych lokalnych patriotow. Po prostu zaczynaja myslec o tym, by wladze ekonomiczna doliny przerzucic w rece Japonczykow. A wrog, z ktorym o to nalezy walczyc, to tylko glupi "cesarz" supersamow maszerujacy w staroswieckim smokingu, nie tylko nie majacy rekawiczek i krawata, lecz nawet koszuli. Wiec pomysl, aby zlozyc sie i wykupic supersam, lacznie ze stratami poniesionymi wskutek grabiezy, a nastepnie dopuscic zbankrutowanych wlascicieli sklepikow w dolinie do spoldzielczego zarzadzania, zmienia sie w realny plan. O jego realizacje wyjatkowo skutecznie zabiega mlody kaplan. Mitsu, ten kaplan nie jest zwyklym filozofem, on przejawia entuzjazm rewolucjonisty, ktory stara sie zrealizowac to, o czym dotad marzyl. A poza tym on jest jedynym osobnikiem w tej niecce pozbawionym calkowicie egoizmu. To on jest naszym najpewniejszym sojusznikiem!
-Na pewno, on jest bezinteresownym sojusznikiem mieszkancow tej doliny; ale, Taka, takie bylo zadanie kaplanow tej swiatyni od pokolen. Lecz nie mysl, ze on jest takim sojusznikiem ludu doliny jak ty, ktory przeciez lekcewazysz ten lud.
-To mnie nie obchodzi. Jestem przywodca "buntu", ktory odnosi sukcesy. Jestem zdolnym "zloczynca", podobnie jak nasz najstarszy brat na wojnie. - Takashi rozesmial sie. - Nie potrzebuje prawdziwych sojusznikow. Wystarcza mi tacy, ktorzy wygladaja na wspolpracownikow.
-No wiec dobrze, Taka, skoro tak uwazasz.' Wracaj na swoje pole bitwy. Nie jestem w nastroju, zeby smiac sie z tego razem z toba - powiedzialem i wstalem.
-A co jest z Hoshim? Postaraj sie go pocieszyc. Patrzyl, jak sie kochalismy, a potem wymiotowal tlumiac odglosy. To jeszcze dziecko! - powiedzial Takashi i wybiegl.
Wtedy nagle przyszlo mi na mysl, a mysl ta stala sie przeswiadczeniem, ze projekty Takashiego moga skonczyc sie powodzeniem. Nawet jesli "bunt" jako taki poniesie fiasko, to przynajmniej Takashi umiejetnie przebije sie przez chaos i upadek, ucieknie z tej niecki z Natsumi, ktora wyrwie sie z rownie niebezpiecznego blota, i kto wie, czy nie rozpoczna nowego, absolutnie spokojnego zycia malzenskiego. Przy tym ten ich spokoj bedzie spokojem codziennego zycia bylego brutala, kryjacego w sobie dumne wspomnienia przezwyciezonych wielkich doswiadczen przestepcy. I wtedy uda sie moze mlodszemu bratu zasypac ostatecznie row miedzy zrodzonym przez cos niepojetego dazeniem do ukarania siebie a swiadomoscia czlowieka wielbiacego przemoc, i rozpoczac na dobre normalne, spokojne zycie. Zwlaszcza list mlodszego brata pradziadka, ktory dopiero dzis przeczytalem, dal mi te wiare. On tez bedac przywodca powstania, ktore tak beznadziejnie zostalo zdruzgotane, uciekl sam jeden i mogl chyba przezyc ostatnie lata w spokoju. Gdy wrocilem na pietro, chlopiec, odrzucony, a nawet wysmiany przez swoje bostwo opiekuncze, stal nadal beznadziejnie przyklejony do szyby okiennej; nawet sie nie odwrocil wypowiadajac slowa skargi.
-Caly snieg na podworzu stopnial i zamienil sie w bloto, zdeptany przez te mase ludzi. Nie lubie blota. Kiedy zabrudzi samochod, nic z tym nie mozna zrobic, wiec nie znosze blota! |
|
|
|
|
|